Z inicjatywy prezydenta miasta Michała Litwiniuka, w dniach poprzedzających Narodowe Święto Niepodległości, mieszkańcom Białej Podlaskiej ponownie rozdawane będą flagi narodowe.
To było prawdziwe szaleństwo! Zawrotne prędkości, palone gumy i hałas silników na lotnisku i w centrum miasta
2016-07-04
IV Runda Driftingowych Mistrzostw Polski już za nami. Na bialskim lotnisku nie zabrakło hałaśliwych maszyn i kłębów dymu. Pikanterii dodawały też niezwykłe pojedynki, które wyłoniły najlepszego zawodnika tej rundy w klasie PRO – Marka Wartałowicza oraz w klasie Challenge – Łukasza Wilczka.
Drifting to w największym skrócie jazda na kontrolowanym poślizgu, ale mieszkańcom Białej Podlaskiej tłumaczyć tego już nie trzeba. Nie pierwszy raz na bialskim lotnisku, które zmienia się na kilka dni w wyścigowy tor, pojawiają się kilkuset konne i głośne maszyny. Ich prawdziwą moc można jednak dostrzec dopiero wtedy, kiedy pojawiają się w naturalnym, miejskim krajobrazie.
Bialczanie już po raz drugi mieli okazję oglądać zawodników nie tylko na torze, ale również w centrum miasta. Pojawili się na Placu Wolności i w jego obrębie, z wielkim rykiem silników, piskiem opon i tumanami dymu. Najbardziej efektownie zaprezentowała się królowa polskiego driftu Karolina Pilarczyk, która przyjechała do Białej oryginalnie podświetloną maszyną w swoim ulubionym kolorze.
Działo się również w sportowej rywalizacji, gdzie wyjątkowo zacięty pojedynek o pierwsze miejsce w klasie PRO stoczyli Marek Wartałowicz i Paweł Trela. Przy niekorzystnych warunkach pogodowych najszybszy okazał się ten pierwszy. W klasie Challenge z kolei nie miał sobie równych Łukasz Wilczek, który w finałowym pojedynku pokonał Bartosza Rosiaka.
Drifting to w największym skrócie jazda na kontrolowanym poślizgu, ale mieszkańcom Białej Podlaskiej tłumaczyć tego już nie trzeba. Nie pierwszy raz na bialskim lotnisku, które zmienia się na kilka dni w wyścigowy tor, pojawiają się kilkuset konne i głośne maszyny. Ich prawdziwą moc można jednak dostrzec dopiero wtedy, kiedy pojawiają się w naturalnym, miejskim krajobrazie.
Bialczanie już po raz drugi mieli okazję oglądać zawodników nie tylko na torze, ale również w centrum miasta. Pojawili się na Placu Wolności i w jego obrębie, z wielkim rykiem silników, piskiem opon i tumanami dymu. Najbardziej efektownie zaprezentowała się królowa polskiego driftu Karolina Pilarczyk, która przyjechała do Białej oryginalnie podświetloną maszyną w swoim ulubionym kolorze.
Działo się również w sportowej rywalizacji, gdzie wyjątkowo zacięty pojedynek o pierwsze miejsce w klasie PRO stoczyli Marek Wartałowicz i Paweł Trela. Przy niekorzystnych warunkach pogodowych najszybszy okazał się ten pierwszy. W klasie Challenge z kolei nie miał sobie równych Łukasz Wilczek, który w finałowym pojedynku pokonał Bartosza Rosiaka.
Pozostałe artykuły
Prezydent miasta Michał Litwiniuk oraz dowódca 18. Batalionu Rozpoznawczego, ppłk dypl. SZ RP Paweł Szymański, zapraszają mieszkańców do wspólnego świętowania 107. rocznicy...





